Kościół może zyskać na likwidacji Funduszu Kościelnego

257 mln zł. Tyle w 2024 r. ma wynieść Fundusz Kościelny, który zgodnie z zapowiedziami premiera Donalda Tuska będzie zlikwidowany w kolejnych latach. Dla Kościoła Katolickiego może to być paradoksalnie dobra wiadomość. Dziurę po funduszu będzie bowiem można dość łatwo zasypać. Policzyliśmy to w kilku wariantach. Wnioski? W zależności od scenariusza wystarczy od 10 do niespełna 42 zł rocznie na jednego wiernego.

You are currently viewing Kościół może zyskać na likwidacji Funduszu Kościelnego

Pod koniec grudnia Donald Tusk poinformował o powołaniu międzyresortowego zespołu, który wprowadzi zmiany w finansowaniu Kościoła w Polsce. Od 2025 r. zniknąć ma bowiem dotowany z budżetu Fundusz Kościelny, który w 2024 r. otrzyma od państwa rekordowe 257 mln zł.

— Prace będą zmierzały w stronę systemu odpowiedzialności finansowej wiernych za swoje Kościoły, a więc mówimy tu o systemie dobrowolnego odpisu od podatku osób zainteresowanych wsparciem swojego Kościoła. Musi to być decyzja wiernych, a nie decyzja państwowa, tak aby wszyscy mieli poczucie sprawiedliwości: jedni więzi z Kościołem, a drudzy poczucia, że nie płacą za coś, na co nie chcą płacić — mówił Tusk.

Agnieszka Buczyńska, minister ds. społeczeństwa obywatelskiego i jedna z członków wspomnianego zespołu, w minionym tygodniu zdradziła dwie koncepcje, które zespół będzie brał pod uwagę.

Pierwsza to dobrowolne darowizny na rzecz wybranego związku wyznaniowego, które można byłoby odliczyć od podatku. Druga opcja miałaby działać podobnie jak obecnie odpisy na rzecz organizacji pożytku publicznego w rocznym PIT.

Postanowiliśmy policzyć, która z tych opcji byłaby dla Kościoła Katolickiego korzystniejsza. Zanim jednak to zrobimy, ważne zastrzeżenie. W zapowiedziach rządu nie słychać o innych planowanych zmianach, np. w kwestii zbierania „na tacę” w kościołach, opłat za sakramenty czy pieniędzy wkładanych do koperty przy okazji tzw. kolędy. Zatem w naszych szacunkach zakładamy, że jedyną zmianą jest likwidacja Funduszu Kościelnego. Pozostałe źródła dochodu księży pomijamy.

Złotówka miesięcznie na głowę

Z punktu widzenia Kościoła bardziej korzystna wydaje się opcja pierwsza. Dobrowolne darowizny bowiem byłyby dostępne dla znacznie większej rzeszy osób niż odpisy podatkowe (nie wszyscy bowiem podatki płacą, o czym jednak w dalszej części tekstu).

Żeby oszacować potencjalne wpływy, trzeba najpierw ocenić, ilu w Polsce jest katolików. Według wyników ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego w Polsce żyje obecnie 71 proc. osób tego wyznania. Najwięcej na Podkarpaciu (82,9 proc.) oraz w województwie lubelskim (80,7 proc.) i świętokrzyskim (81,2 proc.).

Najmniej katolików według najnowszych danych jest zaś w zachodniopomorskim (64,5 proc.) oraz dolnośląskim (65,2 proc.).

71,3 proc. ogółu społeczeństwa to ok. 27 mln Polaków. Gdyby więc przyjąć założenie, że każdy zadeklarowany katolik wpłaci pieniądze na Kościół, to wystarczyłoby ledwie… 10 zł od osoby rocznie. Wówczas co roku uzbierałoby się 270 mln zł, czyli więcej niż wynosi w 2024 r. Fundusz Kościelny.

To jednak nie jest takie proste. Trudno bowiem oczekiwać, żeby darowizny na Kościół wpłacały dzieci. Liczbę potencjalnych darczyńców powinniśmy więc ograniczyć do osób pracujących (odejmujemy dzieci i studentów), czyli ok. 21 mln Polaków (70 proc. z ok. 30 mln osób). Przy takiej liczbie każdy dorosły katolik musiałby wpłacić nieco ponad 12 zł rocznie. Czyli złotówkę miesięcznie.

Katolik katolikowi nierówny

Dla Kościoła powyższe statystyki na pierwszy rzut oka mogą być optymistyczne. Wydatek rzędu 10-12 zł rocznie dla statystycznego Kowalskiego jest niezauważalny, a przecież wielu wierzących z pewnością byłoby w stanie zapłacić na Kościół znacznie więcej. W efekcie jego dochody zamiast spaść, mogłyby nawet wzrosnąć. I to znacząco.

Jest jednak jedno „ale”. Nie każdy, kto deklaruje się jako osoba wierząca, chce uczestniczyć w życiu Kościoła, a już tym bardziej „zrzucać się” na jego funkcjonowanie. Dlatego założenie, że taką wolę wyraziłoby aż 21 mln Polaków, wydaje się dość optymistyczne.

Postanowiliśmy więc zawęzić grono potencjalnych darczyńców do tych, którzy regularnie chodzą do kościoła. Regularnie, to znaczy przynajmniej co niedzielę. Są to osoby, które w terminologii rzymskokatolickiej określa się jako dominicantes.

Z najnowszych danych opublikowanych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że w Polsce 29,5 proc. katolików regularnie chodzi na niedzielną mszę świętą. To daje bazę 6,2 mln osób. Gdyby na funkcjonowanie Kościoła mieli zrzucać się tylko oni, to — aby zasypać dziurę po Funduszu Kościelnym — musieliby wysupłać z własnej kieszeni ok. 41,5 zł rocznie. To niespełna 3,5 zł miesięcznie.

W przypadku drugiej zaanonsowanej przez minister Buczyńską koncepcji, zrzutka na Kościół miałaby wyglądać podobnie do tego, co dziś obserwujemy w przypadku organizacji pożytku publicznego.

Od 2022 r. na fundacje i stowarzyszenia każdy podatnik może odliczyć 1,5 proc. swojego podatku. Są to pieniądze, które trafiłyby do budżetu, ale zamiast tego powędrują na szczytny cel.

Gdyby tak samo miało wyglądać finansowanie Kościoła, to de facto nadal byłby on utrzymywany z pieniędzy podatników. Bo utrzymywanie go sprawiłoby uszczuplenie dochodów z PIT w budżecie państwa.

Ale załóżmy na moment, że ta koncepcja zwycięży i odpis na Kościół wyglądałby identycznie jak na OPP. Wówczas mechanizm stałby się nieco bardziej skomplikowany, a wielu wiernych tak naprawdę nie mogłoby dorzucić się do wpłat na episkopat.

Jak to możliwe? Podniesiona w ostatnich latach kwota wolna od podatku oraz obniżona stawka PIT z 18 do 12 proc. sprawia, że olbrzymie grono podatników po prostu podatku… nie płaci.

Mowa tu chociażby o emerytach, którzy przecież są podstawową „grupą docelową” Kościoła Katolickiego. Choć w kraju jest blisko 8 mln emerytów i rencistów, to spora część z nich ma na tyle niskie świadczenia, że nie płaci PIT. A skoro nie płaci PIT, to nie może z niego odliczyć 1,5 proc. na OPP czy — w perspektywie 2025 r. — na związki wyznaniowe.

Druga grupa to np. rodziny wielodzietne. Tu również spora część z nich nie wykazuje podatku należnego, bo korzysta chociażby z ulgi prorodzinnej, pomniejszając należny podatek do zera. Oni również nie mogą wspierać OPP w ramach akcji odpisywania 1,5 proc. podatku. Podobnie będzie w przypadku Kościoła.

Z najnowszych dostępnych danych resortu finansów wynika, że w 2022 r. (a więc po zmianach wynikających z tzw. Polskiego Ładu) 1,5 proc. podatku odliczyło 12,7 mln Polaków. To o 3,2 mln mniej niż rok wcześniej.

Gdyby więc znowu założyć, że 71,3 proc. z tych 12,7 mln to katolicy, to wyszłoby nam ok. 9 mln osób. Z tego zaledwie 2,7 mln co tydzień chodzi do kościoła. Tak mówi czysta statystyka.

Ale nawet gdyby zawęzić grupę potencjalnych darczyńców do 2,7 mln zł, to wychodzi nam niespełna 100 zł na głowę, by zasypać dziurę po Funduszu Kościelnym. Dane resortu finansów natomiast mówią, że w 2022 r. średni odpis na OPP wynosił 121 zł.

Łatwo więc policzyć, że nawet przy tak pesymistycznym scenariuszu Kościół uzbierałby ponad 320 mln zł, czyli o blisko 70 mln zł więcej niż w 2024 r. wynosi Fundusz Kościelny.

Polacy chcą zmian

75 proc. badanych zgadza się ze stwierdzeniem, że Kościół Katolicki w Polsce powinien być finansowany ze składek wiernych. Przeciwnego zdania jest niemal 19 proc. osób — wynika z niedawnego sondażu IBRiS dla Radia Zet.

W sondażu zapytano respondentów, czy zgadzają się ze stwierdzeniem, że Kościół katolicki powinni finansować wierni. „Zdecydowanie tak” odpowiedziało 43,7 proc. osób, „raczej tak” — 31,3 proc.

18,7 procent nie zgadza się z tym stwierdzeniem (odpowiedzi „raczej nie” — 12 proc. i „zdecydowanie nie” — 6,7 proc.). Ponad sześć procent badanych nie ma w tej sprawie zdania.

Jak czytamy na stronie Radia Zet, zdecydowana większość zwolenników koalicji rządzącej w Polsce — 95 proc. — uważa, że to wierni powinni finansować duchownych. Wyborcy Zjednoczonej Prawicy są podzieleni — 49 proc. z nich zgadza się na takie rozwiązanie, przeciwnego zdania jest 38 proc. badanych, deklarujących głosowanie na Zjednoczoną Prawicę.

Kościół jest gotowy do rozmów o reformach. „W związku z planami zastąpienia Funduszu innymi rozwiązaniami o charakterze prawno-podatkowym Kościół katolicki jest otwarty na dialog w tej sprawie” – napisał pod koniec grudnia sekretarz generalny KEP bp Artur Miziński.

Przypomniał, że Kościół katolicki wykazał gotowość do prowadzenia rozmów w powyższej kwestii już w latach 2012 i 2013.

„Jeśli obecna sytuacja wymaga powrotu do prac nad zmianami obowiązujących przepisów dotyczących finansowania kościołów i innych związków wyznaniowych w naszym kraju, należy zadbać, aby dokonywało się to w zgodzie z postanowieniami konkordatu, a także konstytucyjną zasadą konsensualnej formy regulacji relacji między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi. Z Funduszu Kościelnego bowiem korzystają dziś wszystkie związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej” – podkreślił.

Fundusz Kościelny. Skąd się wziął?

Fundusz Kościelny powstał na mocy ustawy z 20 marca 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego.

Według pierwotnych założeń miał być formą rekompensaty dla kościołów i innych związków wyznaniowych za przejęte od nich przez państwo nieruchomości ziemskie. Z przejętych nieruchomości miała zostać utworzona masa majątkowa, z której dochód miał być dzielony między kościoły, proporcjonalnie do wielkości zabranych nieruchomości. Założenie to jednak nigdy nie zostało zrealizowane, nigdy nie oszacowano liczby przejętych dóbr, ich wartości ani dochodu, które przynosiły.

Obecnie z Funduszu Kościelnego korzystają wszystkie działające legalnie w Polsce związki wyznaniowe – jest ich 185.

Od 1990 r. głównym źródłem finansowania Funduszu jest budżet państwa. W początkowym okresie funkcjonowania Fundusz przekazywał środki na cele takie, jak: odbudowa i konserwacja obiektów sakralnych, pomoc materialna dla duchownych czy dotacje na wydatki osobowe i administracyjno-materialne. Obecnie większość pieniędzy z Funduszu Kościelnego przeznaczana jest na pokrycie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych.

Źródło: businessinsider.com.pl

Loading

Reklama
Reklama