Policjanci z CBŚP przekopywali las pod Zgorzelcem

Policjanci z CBŚP przekopali z użyciem koparki las w okolicach Jędrzychowic koło Zgorzelca. Szukali zwłok ofiar mafijnej wojny sprzed lat. Odnaleziono zakopane w wapnie zwłoki zastrzelonego człowieka w kajdankach.

You are currently viewing Policjanci z CBŚP przekopywali las pod Zgorzelcem

Jak informuje wyborcza.pl

Gdy w środę 26 kwietnia dotarliśmy do Jędrzychowic, akcja policji już się skończyła. Ktoś na stacji benzynowej przy autostradzie A4 wskazuje na drogę pomiędzy polami. Miejscowi nazywają ją „przelotówką”, a czasem „przemytówką”. Łączy dwie wsie: Jędrzychowice i Żarki Średnie. – To właśnie tam kopali – mówi. – Koparki i policję było widać.

Okoliczni mieszkańcy mówią, że działali tam przez jakiś tydzień, w dzień i w nocy. We wtorek odjechali. Po akcji pozostały ogromne hałdy świeżo przekopanej ziemi, gdzieniegdzie wystają z niej opony, gruz i folia. Na drzewie wiszą tabliczki: „Teren monitorowany” i „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, do tego taśma.

Rozkopany teren ma owalny kształt o średnicy 70 m, czyli jest całkiem spory.

– Droga była zablokowana, CBŚP ją obstawiło – tyle wie rolnik z Żarek Średnich. Wydaje mu się, że mieszkańców to nie poruszyło. Pod kościołem nikt o policyjnych wozach i koparkach na pewno nie rozprawiał. – Bo my nic więcej po prostu nie wiemy – tłumaczy mieszkanka z innej części wsi. – Tyle, co w lokalnych mediach napisali, że trwają tam jakieś prace ziemne, a CBŚP nie chce komentować sprawy.

Po drugiej stronie „przelotówki”, we wsi Jędrzychowice, mieszkańcy też mało wiedzą. Sprzedawczyni z lokalnego sklepu wzrusza ramionami, kręcą głowami także ci, którzy zatrzymują się pod nim. – To wszystko jest takie top secret, że nawet nasza lokalna policja nic nie wie – mówi jeden z miejscowych. – Ale ludzie mówią, że wykopali tam szkielety. Można się domyślać: chodzi o lata 90. Mieszkańcy wspominają, że właśnie wtedy w okolicy działał słynny „Carrington”, czyli Zbigniew M. – gangster zwany także królem spirytusu.

Historia zgorzeleckiej mafii

Gangsterzy i gangi pojawili się w Zgorzelcu i okolicach wraz z upadkiem PRL i zjednoczeniem Niemiec. Mafię żywiła tam granica. Przypomnijmy: Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej, nie było strefy Schengen. Na Odrze i Nysie Łużyckiej była prawdziwa granica, były cła i podatki.

Początek lat 90. Kryzys gospodarczy, bezrobocie, upadek wielu firm. Zaczęły się tworzyć – nie zawsze legalnie – wielkie fortuny. Właśnie wtedy ktoś ze Wschodu, z krajów byłego Związku Radzieckiego, poprosił miejscowych o przerzucenie do Niemiec nielegalnie wyprodukowanych papierosów. Po drugiej stronie Nysy Łużyckiej ktoś miał na nich czekać.

Przepłynęli tratwą, ale odbiorców nie było. Pojechali na jakieś targowisko i sprzedali papierosy. Zorientowali się, że zarobek jest potężny. Zaczęli przemycać regularnie. Ze Wschodu przywozili nielegalne papierosy, przepływali z nimi do Niemiec i sprzedawali na „flomarkach”. Grupa zaczęła być coraz lepiej zorganizowana. Krążą opowieści, że gdy już naprawdę urosła w siłę, planowała zbudować nielegalny most przez graniczną Nysę Łużycką.

Liderami tego środowiska byli bracia M.: Zbigniew ps. „Carrington” i Ryszard ps. „Azja”. To były czasy, gdy na polsko-czesko-niemieckim pograniczu rządziły gangi, a nie prawdziwa władza. Po latach zajmowania się wyłącznie papierosami doszedł spirytus. Wykorzystano tzw. most techniczny – tymczasową drewnianą przeprawę przez Odrę w Sękowicach koło Gubina. W dzień budowano tam prawdziwy graniczny most, a technicznym jeździły maszyny budowlane. Nocami wjeżdżały do Polski tiry pełne nielegalnego spirytusu. Most był, rzecz jasna, pilnowany przez funkcjonariuszy straży granicznej, ale dla gangsterów nie stanowiło to problemu.

 Wojna gangów

W 1998 r. na pograniczu rozpętała się krwawa wojna gangów przemytniczych. Obok grupy „Carringtona” pojawiła się jeszcze jedna, dowodzona przez niejakiego „Lelka”. Ich pseudonimy były wówczas na pierwszych stronach gazet. Ich ludzie ginęli od eksplozji bomb i z broni palnej.

W maju 1998 r. przy ul. Zamiejsko-Lubańskiej w Zgorzelcu zamordowano dwóch Białorusinów. Kilku innych zostało rannych. Oficjalnie przyjechali do Zgorzelca kupić auta, ale przez jeden z rywalizujących gangów zostali wzięci za zabójców ściągniętych przez konkurencję.

Do najbardziej dramatycznych historii należy zabójstwo czterech mężczyzn we wsi Modrzewie koło Wlenia z czerwca 1998 r. Najmłodszy – ps. „Mielony” – miał 17 lat. Mieszkaniec Wlenia opowiadał nam kiedyś, że w latach 90. gangi to była dla wielu tamtejszych młodych ludzi szansa na ustawienie się w życiu, najłatwiejsza tam ścieżka kariery. Imponowały im czarne bmw, ciemne okulary, władza i wielkie pieniądze.

Inna głośna historia: pięciu młodych mężczyzn rozstrzelanych na górskiej drodze między Leśną a Lubaniem. Jak głosi wieść, zginęli przypadkiem. Zostali wzięci za kogoś innego. Zabójca to Walerian K., Rosjanin, były żołnierz specnazu. Odsiaduje wyrok dożywocia.

Kilka dni później jeden z uczestników wydarzeń spod Leśnej zginął od wybuchu bomby. Rzekomo sam ją przygotowywał, żeby komuś podłożyć. Eksplodowała mu w rękach.

 Policyjna operacja

Po morderstwie na drodze koło Leśnej w Komendzie Głównej Policji powołano specjalną grupę, której postawiono zadanie rozbicia wojujących gangów. – Mamy do czynienia z eskalacją gangsterskiego szaleństwa – powiedział mi jesienią 1998 r. dowódca tej grupy.

Zaczęła się gigantyczna policyjna operacja. Na Dolnym Śląsku pojawili się „przykrywkowcy” – funkcjonariusze najtajniejszego wydziału Komendy Głównej Policji. Nikt nie wie, że pracują w policji. Raczej udają gangsterów albo nieuczciwych biznesmenów. Ci, którzy pojawili się na Dolnym Śląsku, działali w Głogowie, udawali handlarzy bronią. Dzięki ich akcji wpadł gang handlarzy.

Niedługo później policjantom udało się złamać jednego z głogowskich gangsterów. Został pierwszym na Dolnym Śląsku świadkiem koronnym. Sporo wiedział o braciach M., szczególnie o Ryszardzie „Azji”. Jakiś czas później wrocławscy policjanci z CBŚ (dziś ta jednostka nazywa się CBŚP) rozbili grupę „Lelka”. On sam został skazany na 15 lat więzienia.

Za kratki trafił też „Azja”. „Carrington”, jego brat, miał wypadek. Upadł podczas jazdy rowerem, uderzył się w głowę. Do dziś jest niepełnosprawny i nie może brać udziału w żadnej sprawie karnej. A wrocławska prokuratura okręgowa ma dla niego przygotowane zarzuty za udział w zabójstwie czterech mężczyzn w Modrzewiach koło Wlenia.

Źródło: wroclaw.wyborcza.pl

Loading

Ten post ma 9 komentarzy

  1. Michał

    O zastrzelonym Płomyku i obecnym piekarzu, któremu dało się uciec, nikt nie wspomni?

  2. Ssawik

    Tam zapewne toczyła się walka mafii polskiej z ruskimi

  3. FB FB

    Czubie. Nie Płomyk, a Pomyk. Mało wiesz, nie pisz bzdur.

    1. Anonim

      Czuba poszukaj sobie w rodzinie , ignorancie bez kultury

    2. Dorota

      Teraz po mieście biega syn Pomyka…też dobry gagatek

  4. Anonim

    Dla Bartkowi….w tamtych czasach 100tys. To jak dla zwykłego obywatela 100zl. Z mojej wioski kierowca tira u niego pracował lecz po 2000 roku zniknął bez śladu…

    1. Anonim

      Ok

    2. Xyz

      Zgorzelec i okolice to wylęgarnia patologi i takich skur…li..Teraz nie lepiej, tylko działają inaczej..Każdy robi kasę na przemytach i produkcji papierosów,a narkotyki to temat rzeka..Pewne osoby od lat w tym siedzą i zarabiają miliony..W Kunowie też wybudował się parę lat temu gościu od metamfetaminy..K.K…Jeździ Skoda Kodiak Vrs siwa metalik..Państwo prawa i sprawiedliwości haaaaa

  5. Piotrek p z perlowej

    Miałem 11 lat jak strzelali na zamiejsko Lubańskiej mieszkałem koło dzialo się a o carington postać znana była jak papierosy L&M po 3.80 zł

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Reklama
Reklama