Tusk-Kaczyński 1:0

PiS poszło na zwarcie i przegrało. Wiec w Bogatyni ani nie był potężny, ani wspaniały, ani wyjątkowy. Prezes mówił to samo, co zwykle. Niczym nie zaskoczył, nie miał żadnych nowych programowych propozycji poza paroma niezbyt śmiesznymi żartami o rodzeniu dzieci.

You are currently viewing Tusk-Kaczyński 1:0

Przeniesienie spotkania PiS do Bogatyni z Łodzi było kampanijnym zabiegiem, który miał pokazać, że PiS nie boi się ani nie unika konfrontacji, że ludzie prezesa kochają i że jest on w takiej dobrej formie jak zawsze w kampanii, a na pewno nie w gorszej niż Donald Tusk. Nie udało się zrealizować żadnego z tych założeń.

Po pierwsze konwencja PiS spóźniła się o pół godziny. Osoby oglądające oba spotkania, to we Wrocławiu i to w Bogatyni, mogły odnieść wrażenie, że prezes czeka, aż Donald Tusk skończy. To zawsze sprawia złe wrażenie, z bardzo prostego powodu: czeka się na lidera. Ktoś, komu oddajemy palmę pierwszeństwa, jest tym, któremu pozwalamy skończyć. I chociaż spóźnienie prezesa wynikało prawdopodobnie z innych przyczyn albo sztab PiS uznał, że chce usłyszeć, co Tusk ma do powiedzenia, żeby ewentualnie się do tego odnieść. Jednak nic w wystąpieniu prezesa Kaczyńskiego nie wskazywało, żeby wiedział, o czym mówił jego rywal.

Wybór Bogatyni z kilku powodów był dość ryzykowny. Wrocław — gdzie pojechał Tusk — jest dużym miastem, a Nowy Targ jest dużym placem. Zgromadzone tam nawet kilka tysięcy ludzi wygląda na potężny tłum. Kadry — nie mówimy tu o kadrach pokazywanych przez TVN, ale o tym, co można było zobaczyć z kamer PiS — z Bogatyni pokazywały pustki na placu i przerzedzający się tłumek w tylnych rzędach. Chociaż trzeba przyznać, że mobilizacja była spora, bo zdecydowana większość posłów PiS, zwłaszcza startujących z Dolnego Śląska popędziła do Bogatyni wesprzeć prezesa. Przed Kaczyńskim występował rzecznik partii Rafał Bochenek i marszałek Elżbieta Witek startująca z tego okręgu. To też różniło oba te spotkania.

Zanim wystąpił Donald Tusk, na scenę weszły cztery kobiety, nie polityczki, tylko działaczki, które mówiły o problemach kobiet po zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego, o służbie zdrowia i o przestrzeganiu standardów państwa prawa. Spotkanie tradycyjnie prowadziła posłanka Monika Wielichowska. Wystąpił też — zaskakująco krótko — prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Konwencja PiS w Bogatyni

Jest także drugi powód, dla którego Bogatynia to średni pomysł. Nie wdając się w szczegóły, to właśnie tam zatrzymano działaczy PiS, a nawet szefów lokalnych struktur partii, którzy mieli na „śmieciowych przekrętach” zarobić nielegalnie nawet 5 mln zł. To dało Donaldowi Tuskowi we Wrocławiu szansę przypomnienia całej tej historii. W dodatku do Bogatyni z jeżdżącymi billboardami opisującymi tę aferę wybrał się startujący także z regionu poseł PO Piotr Borys.

— Zatrzymali nas jakieś 300 m od miejsca konwencji. Akurat nas Policja postanowiła nie wpuścić, mówiąc, że nie ma już miejsca, żeby dalej wjechać. Że miejsce było, widać gołym okiem — opowiada nam Piotr Borys. — Chcieliśmy pokazać panu prezesowi, że te sprawy w Bogatyni trzeba rozliczyć, bo to nie jest jedynie kontekst lokalny i kontekst lokalnego PiS, ale również dotyczy to działania kopalni w Turowie. Trzeba rozliczyć sprawę prezesa PGE GiEK Sławomira Ż. To wtedy powstawały dokumenty na przedłużenie koncesji dla Turowa. Ta sprawa została zawalona przez rządzących tutaj działaczy PiS.

 

 

Jest jeszcze jeden powód, dla którego PiS przeniosło się na wiec do Bogatyni z konwencji w Łodzi. Tusk od trzech tygodni organizuje równolegle spotkania w mniejszych miejscowościach i wiece w większych. Konwencja programowa zapowiedziana jest na wrzesień. PiS zrobiło już swój programowy ul, pod koniec czerwca miało pokazać resztę programu. Właśnie w Łodzi. Kłopot polega na tym, że nie ma żadnego ciągu dalszego programu. Wszystko, co PiS miało w zanadrzu, na razie nie przyniosło skutków.

Wyborcy nie odpowiedzieli pozytywnie ani na 800+, ani na leki dla dzieci, ani na darmowe autostrady. PiS nie ma już asów w rękawie. Musi je wymyślić. Dlatego postanowiło przerzucić siły na politykę wiecową. W trakcie takich spotkań nikt nie oczekuje konkretów programowych, wystarczy ostry język i parę bon motów.

Jarosław Kaczyński w Bogatyni był w lepszej formie niż ta, którą oglądaliśmy ostatnio w sejmie czy w Pałacu Prezydenckim, ale w jego wystąpieniu nie było niczego nowego. Kiedy Donald Tusk mówi: „za naszą granicą dzieją się rzeczy historyczne, zwołajcie posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej” Jarosław Kaczyński mówi, że „w tym drugim państwie imperialistycznym, napastniczym, terrorystycznym też wybuchła wojna. Jaka ona będzie w tej chwili – nie wiemy czy to incydent, czy coś większego” i wraca do tego, że Polska teraz będzie militarną potęgą. ,

To, co warto zauważyć to, że w Bogatyni wystąpili zaraz po prezesie liderzy koalicjantów — Zbigniew Ziobro i Adam Bielan a nawet Marcin Ociepa i Zbigniew Giżyński. To taki gest mający sugerować, że wszystko już teraz — od trzech dni kiedy prezes wszedł do rządu — jest bardzo dobrze i wszyscy się kochają,

W Polsce jest rząd Zjednoczonej Prawicy pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego. To rząd, który wybrał dobro Polski, a nie interesy Niemiec lub Brukseli. O to idzie stawka nadchodzących wyborów. Czeka nas wiele wyzwań i decyzji, aby Polska została obroniona. Nam zależy na dobru obywateli – odwrotnie niż myśli opozycja — mówił Zbigniew Ziobro, zapominając, że nieustannie oskarża premiera tego rządu Mateusza Morawieckiego o działanie w imieniu Brukseli.

Czy to coś oznacza politycznie? Tyle że Jarosław Kaczyński woli skupić się na wojnie zewnętrznej i na chwilę uśpić wewnętrzne konflikty. Czy definitywnie oznacza to wspólne pójście do wyborów? Oczywiście nie. Pewność w tej sprawie koalicjanci będą mieli dopiero, kiedy znajdą się na wspólnych listach.

W Bogatyni wystąpił także premier Mateusz Morawiecki, co w obliczu wydarzeń w Rosji wydaje się trochę zaskakujące. Ale potrzeby partii są potrzebami pierwszorzędowymi, a dzisiaj akurat była potrzeba pokazania, że Zjednoczona Prawica jest jednością. Chociaż oczywiście były też odniesienia do tego, co we Wrocławiu mówił Donald Tusk.

Kiedy w nocy Platforma Obywatelska spała, my rozmawialiśmy z przywódcami z całego świata. Cały czas monitorujemy sytuację w Rosji i jestem w kontakcie z Amerykanami i przywódcami z Unii. Dziś widzimy, jak ważne jest bezpieczeństwo i w to bezpieczeństwo inwestujemy — zadeklarował premier Morawiecki.

Tutaj premier wyraźnie pił do fragmentów wystąpienia lidera największej partii opozycyjnej, który we Wrocławiu zwracał uwagę, że Jarosław Kaczyński w porannym wywiadzie dla RMF FM ani słowem się nie zająknął o sytuacji w Rosji.

Gdyby Polską rządzili dzisiaj ludzie kompetentni, to dzisiaj cały świat byłby z nami solidarny, przywódcy całego świata rozmawialiby dzisiaj z Warszawą — mówił Tusk do zgromadzonych. — Prezes udzielił wywiadu dzisiaj rano i jeszcze nie zauważył, że w Rosji jest wojna domowa i świat stoi na krawędzi. Wiecie, czym się zajął? Dowiedzieliśmy się rano, dlaczego wrócił do rządu i został jedynym wicepremierem. Dowiedzieliśmy się, powiedział to wprost, że wrócił do rządu, bo najważniejsza dla niego jest partia i że całą pracę w rządzie zamierza poświęcić swojemu sukcesowi wyborczemu.

Prawda jest taka — i Donald Tusk to doskonale wie — że Jarosław Kaczyński nigdy nie udziela wywiadów rano, a rozmowa puszczona przed 9 zazwyczaj jest nagrana dzień wcześniej.

We Wrocławiu Donald Tusk mówił o małej Helence, która dała mu w prezencie przygotowane przez siebie serduszko i o tym, że wygrać chce dla dzieci i wnuków. Jarosław Kaczyński z kolei, że ma nadzieję doczekać, aż Polska będzie 40-milionowym narodem, co jest o tyle zaskakujące, że nigdy z demografią nie było tak źle jak w tej chwili a polityka PiS w tym zakresie poniosła kompletną porażkę.

Donald Tusk mówił o tym, że każdy, kto chce nas wyprowadzić z Unii działa przeciwko naszej racji stanu, a Jarosław Kaczyński, że chcemy być w Unii, ale chcemy być suwerenni. Donald Tusk, że „albo będziemy mieć tu wielką Polskę, albo małą Rosję”, a Jarosław Kaczyński, że „są tu siły, które ubierają różne maski, ale wolnej Polski w rzeczywistości nie chcą”. Donald Tusk mówił o wolnych mediach, a Jarosław Kaczyński o konieczności referendum.

Referendum ws. przymusowej relokacji imigrantów będzie znaczące dla Unii. Naród musi wyrazić swoje zdanie. Wzywam wszystkich, którzy wezmą udział w tym referendum, aby powiedzieli: NIE! — nawoływał z mównicy.

Jest jeszcze jeden drobiazg, który może być bardzo istotny dla kampanii PiS. W 2015 PiS wygrało także dlatego, że podbiło internet, przemówiło językiem ludzi młodych, teraz transmisję na Facebooku oglądało 600 osób, przez chwilę 1400, transmisję z wystąpienia Donalda Tuska ponad 3 tysiące.

W sumie wysłuchaliśmy dwóch dość dobrze znanych zestawów przebojów. Jeden był raczej gminnym festynem, drugi koncertem na wielkiej scenie, ale obaj soliści nie pokazali niczego zaskakującego. Jedyne co można zaliczyć do zaskoczeń to zakończenie wywodu Jarosława Kaczyńskiego.

Pełna szczęścia, pełna zabawy, bo i to jest ważne, w życiu trzeba się też bawić, takiej Polski chcemy dla was i dla nas także, dla całego narodu — zakończył swoje wystąpienie prezes PiS. Jedyne wyjaśnienie tej nagłej afirmacji zabawy może być takie, że sztabowcy poprosili prezesa, żeby powiedział „coś takiego mniej poważnego”.

Widać jednak, że już zarysowuje się linia podziału między największymi partiami, która prawdopodobnie będzie wyznaczała narrację na całą kampanię wyborczą. Z jednej strony mamy wieczne starcia z Unią „w imię suwerenności”, z drugiej współpracę w imię „bezpieczeństwa Polski”. Z jednej ciągłe kwestionowanie decyzji Brukseli i nieustanne mówienie o „narzucaniu Polsce stanowiska brukselskich elit”, z drugiej „silna Unia to silna Polska”.

Jeśli ta linia podziału się utrwali i rzeczywiście stanie się osią kampanii, to jest bardzo zła informacja dla PiS. Z jednej strony bowiem partie opozycyjne, KO czy Lewica, będą pokazywały, że PiS chce wyprowadzić nas tylnymi drzwiami z Unii, a z drugiej Konfederacja, że PiS podporządkowuje się Brukseli. To może zaważyć na ewentualnej koalicji PiS-u z Konfederacją, która może być niezbędna, żeby nie stracić władzy.

Źródło:Newsweek

Loading

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Won Pisowskim złodzieją

    Wybraliście najgorszą partię jaka była możliwa.Zakłamane szuję ,ciągnące z ludzi ostatnie pieniądze.Kazdy młody obywatel Polski woli pojechać za granicę niż żyć w tym zakłamanym i chorym kraju.

  2. janina

    Za to Tusk miał programowe eldorado 🙂

  3. Realista

    Oboje polaryzują społeczeństwo, dostają się do sejmu i głosują tak samo. Polacy nie dadzą się nabrać.

  4. zazul psk

    lać po gebach pisowska hołotę!!! karać tych debili

  5. Jola

    Nie przepadam za Jaroslawem ale na tuska nie moge patrzec, dostal prykaz aby aby Polske zniszczyc

    1. buldoczek

      Też jestem tego zdania . Turów to początek jego programu a potem będzie jeszcze gorzej . W jednym z programów TV ( nie TVP ) słyszałem jak punktują Tuska za kłamstwa na wiecach wyborczych . On to Potrafi kłamać ale mi to jakoś nie wychodzi .

  6. Isior

    Sędzia, lewacki aktywista chce zamknąć Turów. Spełnia wolę niemieckich poddanych.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Reklama
Reklama