Na wycieczkę niespodziankę Magda pojechała sama. Wróciła w trumnie

Po przylocie do Egiptu, gdzie była sama, Magda zaczęła się dziwnie zachowywać. Leżała skulona w progu hotelowego pokoju. Podczas ostatniej rozmowy telefonicznej z chłopakiem z przerażeniem na twarzy prosiła: „Zabierz mnie stąd”. Wkrótce po zabraniu do szpitala, gdzie leżała przypięta pasami pod nadzorem kilku osób, miała się oswobodzić, wygrać pojedynek z personelem i wyskoczyć przez okno.

You are currently viewing Na wycieczkę niespodziankę Magda pojechała sama. Wróciła w trumnie

Magda Żuk jest mocno przerażona i roztrzęsiona, gdy pojawia się na ekranie telefonu swojego chłopaka Markusa. Kołysze się, łapie się za głowę, splata palce i cały czas płacze. Jest sama w Egipcie.

– Zabierz mnie stąd, proszę – mówi przez łzy. – Oni tutaj mają różne sztuczki, oni mi tutaj wszystko robią.

Mimo wielu prób ze strony Markusa Magda nie otwiera się i nie wyjaśnia, co jej robią. – Nie mogę mówić, nie mogę mówić – powtarza. – Kochanie, to nic nie da – dodaje.

Rozmowa trwa ponad 13 minut. Na kolejnym nagraniu widać, jak Magda leży skulona w progu hotelowego pokoju. Na innym – z monitoringu szpitala w Marsa Alam – Magda szarpie się z personelem. Próbuje uciec. Jest przy niej kilka osób. W końcu łapią ją za ręce i nogi, i wynoszą. Znikają z kadru.

Gdy filmy trafiają do sieci, Magda już nie żyje, a o tajemniczej śmierci pięknej blondynki w Egipcie huczy cała Polska.

Wkrótce potem prokurator generalny Zbigniew Ziobro na specjalnej konferencji mówi: – Nie przesądzam, że doszło do przestępstwa. Na tym etapie nie możemy jeszcze cokolwiek kategorycznie powiedzieć. Jednak skoro takie podejrzenia są, to naszym zadaniem, przy profesjonalnym podejściu do sprawy, jest wyjaśnić wszystko do końca.

Te wyjaśnienia trwają już sześć lat i ich końca nie widać. Śledztwo od początku jest prowadzone w kierunku zabójstwa.

 

 

Śmierć owiana tajemnicą

Magda leci do egipskiego kurortu Marsa Alam 25 kwietnia 2017 r. To ma być wycieczka niespodzianka dla jej chłopaka. Pieniądze na wyjazd pożycza od taty. Ostatecznie leci sama, bo Markus nie ma ważnego paszportu. Ale o tym jej rodzina dowie się dopiero później.

Od początku podróży, pochodząca z Bogatyni, a mieszkająca we Wrocławiu 27-latka jest w kontakcie telefonicznym z chłopakiem. Później jednak kontakt z nią zaczyna się urywać. Ich ostatnią rozmowę Markus nagrywa. To podczas niej przerażona Magda błaga, by zabrał ją do domu.

Markus w porozumieniu z touroperatorem i polskim przedstawicielstwem dyplomatycznym w Kairze planuje jej wcześniejszy powrót do kraju. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia – niskie tętno, Magda nie zostaje wpuszczona na pokład samolotu.

Z lotniska trafia do szpitala, gdzie dochodzi do tragedii. Wyskakuje z pierwszego piętra szpitala. Po upadku najpierw trafia na oddział intensywnej terapii, a następnie zostaje przetransportowana do szpitala w Hurghadzie.

30 kwietnia umiera w wyniku doznanych obrażeń. Od samego początku sprawa w mediach przedstawiana jest właśnie tak.

Śledczy borą pod uwagę różne wersje wydarzeń: nie tylko zabójstwo, ale też handel ludźmi. Jedna z hipotez zakłada załamanie nerwowe i samobójstwo.

Dotychczasowe ustalenia śledczych nie wskazują, by Magda została zgwałcona albo pobita. Nie stwierdzono też, by 27-latka mogła paść ofiarą procederu handlu ludźmi. Wiadomo też, że nie leczyła się psychiatrycznie i nie była chora psychicznie.

W ocenie prokuratury nie ma żadnych przesłanek, by stwierdzić, że chłopak Magdy miał jakikolwiek związek z jej śmiercią.

Od sześciu lat polscy śledczy nie są w stanie wyciągnąć od egipskich władz wszystkich dokumentów, a tym samym nie są w stanie zakończyć śledztwa, które co pół roku jest przedłużane.

Ciało Magdy było badane dwa razy. Dwa razy robiono też toksykologię. Najpierw w Egipcie. Potem w Polsce. Z raportu przesłanego do Polski przez egipskich śledczych wynika, że w organizmie Magdy znajdowały się ślady czterech rodzajów narkotyków: amfetaminy, metamfetaminy, ekstazy oraz popularnego w Afryce narkotyku khat.

Badania przeprowadzone w Polsce nie potwierdziły tych ustaleń, choć kompleksowa opinia nie została jeszcze wydana.

Dziś o sprawie Magdy Żuk rzecznik jeleniogórskiej prokuratury Tomasz Czułowski mówi tak: – Do wydania kompleksowej opinii toksykologicznej i zakończenia postępowania niezbędne jest jeszcze uzyskanie dodatkowych materiałów ze strony egipskiej. Po przetłumaczeniu dokumentów uzyskanych ostatnio okazało się, że nie zawierają wszystkich informacji, o jakie zwróciła się polska prokuratura. Wobec tego niezbędne było skierowanie kolejnego wniosku m.in. o przesłuchanie biegłych, którzy przeprowadzili badania toksykologiczne pokrzywdzonej.

Śledczy do dziś nie potwierdzili, że wpływ na zachowanie Magdy miały narkotyki. A jeśli faktycznie była pod ich wpływem, to czy zażyła je sama, czy ktoś jej je podał. A jeśli tak, to kto i w jakim celu?

Z ustaleń śledczych wynika, że Magda prowadziła zdrowy tryb życia i trzymała się z daleka od używek.

Wciąż niewyjaśnione pozostają też szczegóły dramatu, jaki rozegrał się w szpitalu. Dwa lata temu jeden z naszych informatorów, znający kulisy śledztwa, mówił tak: – Magda miała rzekomo leżeć przypięta pasami pod nadzorem kilku osób, które czuwały nad jej bezpieczeństwem. Potem udało jej się oswobodzić, wygrać pojedynek z personelem i wyskoczyć przez okno. Powiedzmy sobie jasno, że nie brzmi to wiarygodnie.

Siostra Magdy: wszystko tam jest przekłamane

Rodzina Magdy nie ma wątpliwości, że nie popełniła ona samobójstwa. Jej starsza siostra od lat przekonuje, że to było zabójstwo.

– Dokumenty, które mamy, też na to wskazują. Magda sama na pewno nie wyskoczyła – słyszę od Anny Cieślińskiej. – Zachowanie Magdy było spowodowane tym, że ktoś podał jej narkotyki. Mamy to czarno na białym. Przecież na nagraniach widać, że była stosowana przemoc wobec Magdy, a poza tym lekarz stwierdził, że była przywiązana do łóżka, ale była tak sprytna, że sama się uwolniła. Wszystko tam jest przekłamane.

Po chwili dodaje: – A może wcale nie było żadnego upadku? Podczas sekcji napisali, że po upadku uderzyła głową o schody, które były naprzeciwko. Gdy byłam tam na miejscu, rozmawiałam z pielęgniarzem, który pokazał, gdzie ją znalazł. Przy murze szpitala. Gdyby wyskoczyła z okna, musiałaby uderzyć o zawieszony na budynku klimatyzator. Wtedy leżałaby w innym miejscu, a nie pod samą ścianą.

– Od dłuższego czasu wiem, co tam zaszło, ale boję się, że prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Sama nie mogę niczego ujawnić, choć bardzo bym chciała ją wykrzyczeć. A oni wszystko trzymają w tajemnicy. Przeciągają sprawę, bo nie mogą jej podciągnąć pod samobójstwo – twierdzi Cieślińska.

Nie może mówić o szczegółach, by nie złamać tajemnicy postępowania. Mówi tylko enigmatycznie. – Skoro większość dowodów wskazuje na pewne zdarzenie, to prokuratura powinna coś z tym zrobić. A oni tylko wciąż wysyłają kolejne wnioski do Egiptu. Nie dopuszczają możliwości, że doszło do morderstwa i że są osoby, które powinny za to odpowiedzieć.

Na koniec odnosi się do teorii spiskowych, które narosły wokół sprawy. – Magda nie pojechała tam w celach zarobkowych. Ale ktoś podsunął jej pomysł, aby poleciała akurat do tego hotelu – mówi. I dodaje: – Tam nie ma nic. Tylko mały basen. Żadnych innych atrakcji. To hotel na pustkowiu. Znając Magdę, sama by takiego miejsca nie wybrała.

Pozwali biuro podróży

Mimo że okoliczności śmierci Magdy Żuk wciąż nie zostały wyjaśnione, rodzina pozwała już biuro podróży, które organizowało wyjazd do Egiptu. – Wystąpiliśmy na drogę cywilną. Dochodzimy stosownego odszkodowania i zadośćuczynienia za niedopełnienie obowiązków przez biuro podróży, co pozostaje w bezpośrednim związku przyczynowym ze śmiercią Magdaleny Żuk – mówi w rozmowie z nami adw. Andrzej Ceglarski, reprezentujący rodzinę zmarłej 27-latki.

Rodzina Magdy nie chce ujawniać, jakiej kwoty się domaga.

Zdaniem ich pełnomocnika biuro podróży nie zapewniło Magdzie właściwej opieki. – Dochodzone pieniądze mają wartość symboliczną, bo nic nie zwróci życia zmarłej i nic też nie zrównoważy jej utraty najbliższym. Czekamy aktualnie na termin pierwszej rozprawy.

Adwokat mówi też o swoistym ping-pongu między polskimi i egipskimi władzami, który sprawia, że śledztwo w tej sprawie trwa tak długo.

– Prokuratura nie zwróciła się od razu o przesłanie jej wszystkich niezbędnych dowodów. A powinna to była zrobić niezwłocznie. I całościowo. Mamy za to do czynienia z dozowaniem czynności w stylu: prokuratura składa wniosek, strona egipska coś odpowiada – czasem nie na temat albo są to informacje zdawkowe, wtedy prokuratura wysyła kolejne pisma i ponaglenia, a jak już otrzyma jakieś dokumenty, to prosi o ich uzupełnienie albo składa kolejne wnioski dowodowe. Tak to wygląda – mówi adw. Ceglarski.

– Mija sześć lat, a my ciągle jesteśmy w fazie postępowania przygotowawczego. W mojej ocenie, żeby mieć bardzo szczegółowy obraz zdarzeń, jeszcze pewne czynności dowodowe powinny być przeprowadzone. Nie przedstawię jednak prawdopodobnej hipotezy co do wszystkich okoliczności śmierci Magdaleny Żuk, która się wyłania z materiałów śledztwa, bo wiązałoby się to z naruszeniem tajemnicy postępowania – dodaje.

Jego zdaniem sprawa w ciągu pół roku powinna zostać wyjaśniona. – Gdybym był po drugiej stronie, tyle czasu bym potrzebował na zakończenie tego postępowania. Kluczowe jest jednak prawidłowe ułożenie współpracy z Egiptem. A jak dotąd wyglądała ona średnio.

Źródło:Onet

Loading

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Jhfghjkn

    No cóż 🤔może gdyby przestano wykupywać wycieczki do Egiptu to nauczyło by ich czegoś i takie miejsca nie miały by bytu bo z czego by żyli? A tak turystów pełno to hajlajw

  2. Ahmed

    oczywiście, zostawiajmy losy naszych rodaków, których spotkało nieszczęście obcym. Tamci na pewno się już wszystkim zajmą. W końcu to nie pierwszy i nie ostatni raz.

  3. Pucio_Pucio

    Jest to tak trudna zagadka kryminalna, że tylko jedna osoba na świecie jest zdolna ją rozwiązać. Tą osobą jest Antoni Macierewicz.

  4. Rupert

    Pucio-Pucio, stul pysk, parszywy przygłupie !

    1. Pucio_Pucio

      Rupercie. Czy zatem twierdzisz, że to nie był zamach? Czy ty w ogóle jesteś Polakiem?!

  5. Olek

    Wiedziała po co jedzie, kto znał ją to wie że lubiła pieniądz. Ale nawet jeśli pojechała w celu zarobkowym jak jezdzi np jedna z Ruszowa to powinna wrócić cała a nie w trumnie. To ogromna tragedia, co by nie robiła dużo osób robi co robi a jakoś wraca z worem kasy, przykra historia, ta praca dla Magdy skończyła sie tragicznie ;(

  6. anonimus

    kto z Ruszowa serio? Zdradz chociaz ile ma lat ,ale cyrki

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Reklama
Reklama